dupa. wulgarnie pośladki, tyłek. Do dupy do niczego. Mieć kogoś, coś w dupie nie liczyć się z kim, z czym, lekceważyć kogoś, coś. przenośnia człowiek niezaradny, safanduła, oferma. czekam na odpowiedzi na ten temat. piarniem_z_lolki # 2004-11-19. jam to, nie chwaląc się, napisałom (acz już wyjszłem, chociaż śmiardzę
Nie używajcie słowa “wojna” i usuńcie materiały o operacji na Ukrainie oparte na innych źródłach niż nasze, oficjalne – tak nakazał niezależnym mediom Roskomnadzor, państwowy regulator mediów i Internetu w Rosji. Państwowa i prywatna cenzura internetowa ma się dobrze. Czy ograniczanie wolności słowa zawsze jest złe? Czym jest cenzura w Internecie?Jakie materiały są cenzurowane w Internecie?Jakie kraje cenzurują Internet? Państwowa cenzura InternetuZagrożenia związane z cenzurowaniem InternetuCenzura mediów społecznościowych a wolność słowaPrawa autorskie a cenzuraZalety cenzury internetowej – kiedy może być uzasadniona Co to jest cenzura? Mówiąc najprościej: to kontrolowanie i ograniczanie informacji. Zazwyczaj kojarzymy cenzurę z państwem, które zabrania publikacji faktów niewygodnych dla rządzących. Jednak coraz częściej o cenzurowanie oskarżani są szefowie wielkich platformom technologicznych: Google, Facebooka i Twittera. Cenzura medialna jest dobrze znanym zjawiskiem. Ograniczenie swobody wyrażania myśli i przekonań weszło na nowy poziom wraz z postępującą cyfryzacją. Na scenę wkroczyła cenzura w Internecie. Nie tylko polityczna i nie tylko w Chinach. Równie ważna jest prywatna cenzura internetowa, np. cenzura wpisów w mediach społecznościowych. Każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice – stwierdza Powszechna Deklaracja Praw Człowieka. Jednak piękna deklaracja pozostaje często pustym hasłem. Internet miał być miejscem, w którym każdy będzie mógł swobodnie wyrażać swoje myśli i przekonania. Tak się jednak nie stało. Cenzura w Internecie ma się dobrze. Rozwój technologii – np. sztucznej inteligencji – sprzyja coraz sprawniejszemu blokowaniu treści. Cenzura Internetu – na czym polega Na czym polega cenzura internetu? Państwowa cenzura Internetu to: techniczne ograniczanie dostępu do Internetu (całkowita blokada dostępu lub wybranych witryn),karanie za korzystanie z usług lub serwisów czy też rozpowszechnianie określonych treści,tworzenie barier (np. prawnych lub finansowych), które ograniczają dostęp do sieci www,nielegalne działania czyli np. włamania na serwisy www lub/i usuwanie treści. Państwo może cenzurować informacje prewencyjnie (przed publikacją) lub post facto (karanie osób, które umieściły np. w Internecie krytyczne dla władzy wiadomości). W praktyce cenzura w Internecie ma wiele twarzy. Zazwyczaj używana jest w imię wyższego dobra, ochrony słabszych (np. dzieci przed brutalnymi zdjęciami lub filmami),ochrony pokrzywdzonych (np. unikanie publikacji wizerunku ofiar zbrodni lub tragicznych wydarzeń),zagwarantowania bezpieczeństwa państwa lub ustroju (np. cenzura wprowadzona przez Komunistyczną Partię Chin),przestrzegania zasad przyjętych przez właścicieli wielkich serwisów społecznościowych – Facebooka, Instagrama, Twittera (np. blokada konta prezydenta USA Donalda Trumpa). Bez trudu znajdziemy też przykłady działań z pogranicza cenzury. To np. blokowanie przez działy IT dostępu do niektórych stron na komputerach służbowych pracowników. Rodzice mają do wyboru niezliczone aplikacje, które mogą zainstalować na smartfonach dzieci i blokować niektóre strony (cenzura Internetu w szkołach i domach). Spójrzmy jakie konkretnie materiały i dlaczego są cenzurowane w sieci. Jakie materiały są cenzurowane w Internecie? Do materiałów najczęściej cenzurowanych w Internecie należy: przemoc – np. zdjęcia i film z działań wojennych, zamieszek,pornografia – np. umieszczania fotografii/filmów zawierających treści ertoyczne na YouTube,fake news – wszelkiego rodzaju treści, które zawierają kłamstwa i zmanipulowane wiadomości,mowa nienawiści – np. wpisy i treści rasistowskie kolportowane w mediach społecznościowych,materiały krytykujące działania władz – np. pokazujące bombardowanie ukraińskich miast przez rosyjskiej wojska. Jakie kraje cenzurują Internet? Państwowa cenzura Internetu Dostęp do treści publikowanych w internecie jest blokowany przede wszystkim w państwach niedemokratycznych i represyjnych. Listę najbardziej cenzurowanych krajów przygotował w 2019 roku Komitet Ochrony Dziennikarzy (Committee to Protect Journalists): ErytreaKorea PółnocnaTurkmeniaArabia SaudyjskaChinyWietnamIranGwinea RównikowaBiałoruśKuba Władze tych państw stosują tradycyjne metody (np. zastraszanie dziennikarzy), ale chętnie sięgają też po cyfrową cenzurę. Cenzura Internetu w Chinach Komunistyczne władze stosują tzw. „Wielką Zaporę” (Great Firewall), która pozwala cenzurować treści, z których korzystają miliony Chińczyków. Zapora polega na utrzymywaniu rzeszy cenzorów wykorzystujących zaawansowane narzędzia technologiczne w celu blokowania stron internetowych z treściami krytykującymi poczynania rządu – pisze doktor Marta Majorek (“Darknet. Ostatni bastion wolności w Internecie?”). Dodaje: – Infiltracji podlegają też serwisy społecznościowe, gdzie nie dość, że publikowane treści są usuwane, to stosuje się również propagandową działalność przybierającą formę agitacji na rzecz rządu. Cenzura Internetu w Chinach to również surowe kary dla niepokornych. Majorek podkreśla, że 32 z 44 więzionych w Chinach dziennikarzy pracowało online. Cenzura Internetu w Rosji Rosja rządzona twardą ręką Włodzimierza Putina, znalazła się na 150 miejscu w World Press Freedom Index 2021 (na 180 państw). Jednym z kryteriów jest cenzura Internetu, drakońskie przepisy, blokowanie stron www, likwidowanie serwisów informacyjnych krytykujących władze oraz utrudnianie pracy niezależnych dziennikarzy i szykanowanie blogerów. Putinowscy urzędnicy próbowali w 2021 roku wyłączyć Twittera, który odmówił cenzurowania wpisów. Wcześniej starali się blokować dostęp do YouTube. Z sieci zniknął portal monitorujący zatrzymania w Rosji podczas demonstracji przeciwko Putinowi. Władze Rosji chcą stworzyć tzw. “suwerenny Internet”. W praktyce to przestrzeń, w której nie ma miejsca na krytykę działań władzy. Konsekwentne cenzurowanie Internetu dało efekty. Informacje jak brutalna i okrutna jest inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 roku niemal nie pojawiały się na rosyjskich stronach www. Źródło: Gazeta Prawna Cenzura w Internecie dotyczy nie tylko krajów autorytarnych. Jej przejawy widać w państwach demokratycznych, np. Stanach Zjednoczonych, Korei Południowej czy w Polsce. Jak wygląda cenzura Internetu w Polsce? Oficjalnie takie zjawisko nie występuje. Jednak organizacje monitorujące wolność w sieci – np. Censure Planet – alarmowały, że do pewnych form cenzury dochodziło w związku z marszem równości w Białymstoku. Zagrożenia związane z cenzurowaniem Internetu Czym skutkuje blokowanie treści w Internecie lub szykanowanie publikujących? Na liście konsekwencji mamy: brak dostępu użytkowników do pełnego spektrum informacji,wprowadzanie ich w błąd odnośnie wydarzeń politycznych i gospodarczych,naruszenie zasad demokracji (wyborcy nie mogą rzetelnie głosować nie mając pełnych informacji),manipulowanie opinią społeczną przez rządzących. Konsekwentnie stosowana cenzura państwowa sprawia, że obywatele mają wykrzywiony obraz świata. Wielu z nich zaczyna postrzegać cenzurę jako coś bezsprzecznie pozytywnego. Np. 26 proc. Rosjan uważa, że cenzura jest w mediach absolutnie potrzebna. Cenzura mediów społecznościowych a wolność słowa Jeszcze kilka lat temu najczęściej za cenzurowanie Internetu brały się państwa. Jednak coraz częściej o zapędy cenzorskie oskarżane są wielkie koncerny cyfrowe: Google, Facebook, Twitter. Najgłośniejszy przykład to zablokowanie konta Donalda Trumpa, urzędującego prezydenta USA na Twitterze. Mamy też przykłady z polskiego podwórka. Facebook zablokował w 2021 roku dostęp do fanpage’a jednego z najpopularniejszych polskich serwisów. Jak w wielu podobnych przypadkach argumentem było naruszenie regulaminu platformy społecznościowej. Twitter i Facebook to nie jedyne platformy internetowe usuwające treści. Spotify, serwis streamingowy z muzyką, skasował utwór brytyjskiego muzyka Iana Browna, który podważał w piosence sens lockdownu i szczepień przeciwko COVID-19. Prawa autorskie a cenzura Według niektórych organizacji pozarządowych i instytucji, troska o prawa autorskie może być przykrywką do cenzurowania Internetu. Chodzi np. o filtrowanie Internetu w poszukiwaniu pirackich materiałów. Taki wymóg nakłada jedna z dyrektyw Unii Europejskiej (2019/790 w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym). Polska zaskarżyła przepisy do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w 2019 roku. Ostatecznie dyrektywa ma być wdrożona w Polsce w 2022 roku. Zalety cenzury internetowej – kiedy może być uzasadniona Czasem cenzura internetowa zdobywa poklask większości opinii publicznej. Tak jest w przypadku treści stanowiących przejaw przemocy psychicznej: zakładania fałszywych kont w celu ośmieszania lub atakowania innych osób/grup/mniejszości,pomawiania innych osób na forach, mediach społecznościowych,używania wulgaryzmów,używania przerobionych zdjęć/filmów, które mają szkodzić innym osobom. Walka z hejterami to nie wszystko. Atak Rosji na Ukrainę przyniósł przykłady cenzury w Internecie, które wiele osób uznało za słuszne: zablokowanie dostępu do rosyjskich propagandowych serwisów (portal Sputnik, telewizja RT) oraz ich stron na Facebooku, a także usunięcie mobilnych aplikacji ze sklepu internetowego Google Play. W ten sposób “szlachetna” cenzura ograniczyła zasięg dezinformacji uprawianej przez Rosję. Może Cię zainteresować: Fake news – co to jest? Jak nie dać się oszukać?Dezinformacja – znacznie więcej niż fake newsyCzym jest trolling internetowy?Cyberwojna i ataki cybernetyczne – wszystko, co warto wiedzieć
Recenzja książki "Historia bez Cenzury 7. Ludzie to idioci" napisana przez Wojciecha Drewniaka i wydana przez Wydawnictwo Znak, od którego dostałem książkę do recenzji. Opis dostarczony przed wydawcę: Robimy głupie rzeczy, podejmujemy kretyńskie decyzje, nasi naukowcy są pacanami, a władcy to patentowane gamonie.
Polski Deutsch English Český Dansk Español Français Hrvatski Italiano Nederlands Русский Svenska Turkce Українська عربى Български বাংলা Ελληνικά Suomi עִברִית हिंदी Magyar Bahasa indonesia 日本語 한국어 മലയാളം मराठी Bahasa malay Norsk Português Română Slovenský Slovenščina Српски தமிழ் తెలుగు ไทย Tagalog اردو Tiếng việt 中文 Przykłady użycia Bez cenzury jav w zdaniu i ich tłumaczeniach Wyniki: 6, Czas: Bez cenzury jav w różnych językach Słowo przez tłumaczenia słowa Wyrażenia w porządku alfabetycznym Najczęstsze zapytania słownika Polski - Niemiecki Niemiecki - Polski
Jako „bez GMO” będą mogły być bowiem sprzedawane także produkty, w których zastosowano genetycznie modyfikowane substancje dodatkowe, dodatki procesowe , aromaty lub enzymy, a to w sytuacji, gdy były one „niedostępne w innej formie” a ich stosowanie było konieczne. Po czwarte , produkt – czy to zwierzęcy czy roślinny
Data utworzenia: 1 marca 2012, 10:01. - Mam świetną zabawę. Jak widzicie bawię się dobrze, to jest to, co lubię. Jak na razie jest wszystko ok, ale nic nie trwa wiecznie. Zdarza się, że jakaś formuła się wyczerpuje - tak niedawno mówił Szymon Majewski, gospodarz programów "Szymon Majewski Show" i "HDw3D Telewision". Majewski bez cenzury! Foto: Fakt_redakcja_zrodlo I miał rację, bo już niebawem zobaczymy w telewizji jego kolejną propozycję. W najbliższy poniedziałek startuje „Szymon na żywo”, nowe autorskie show bomba Szymon powraca do telewizji pod hasłem „Bigger, better, faster, more!. Nowości co-nie-mia-ra!". Satyryk udowadnia, że pomysłów mu nie brakuje. Pikanterii dodaje fakt, że program na żywo trudno jest ocenzurować, a Majewski potrafi być nieprzewidywalny. Wielokrotnie to udowadniał. Zyskał tym sobie wielu wrogów, zwłaszcza w środowisku mało wyrozumiałych polityków. – Nikt nie będzie mógł usunąć moich głupich gadek! – powiedział z rozbrajającą szczerością podczas konferencji programowej TVN. Wszystko wskazuje więc na to, że „Szymon na żywo” będzie prawdziwą tykającą bombą wiosennej ramówki spoważnieje Majewski trafił na mały ekran kilkanaście lat temu. Przyzwolenia na tzw. „świrowanie” wtedy nie było. Telewizja trzymała się sztywno misyjnej formuły, gdy w programie „Wieczór z Alicją” pojawił się szalony wynalazca. – I długo obrywałem za to po głowie. (...) producent musiał się tłumaczyć, co to za pomysł i walczyć o to, żeby nie zdejmować tego grzmota (...) – opowiadał w jednym z wywiadów showman. Potem przyszła kolej na zwariowany cykl „Mamy Cię!”, w którym Majewski „wrabiał” gwiazdy w dziwaczne i komiczne sytuacje, aż w końcu stworzył Ędwarda Ąckiego oraz hitowe „Rozmowy w tłoku”. Na pytanie, czy kiedyś spoważnieje, Majewski odpowiada: – Też cały czas się nad tym zastanawiam. I wydaje mi się, że chyba nie. (...) Boję się oczywiście, że kiedyś ludzie będą obserwować brykającego 80-latka i to będę ja. To byłoby tragiczne...>>>> Seksoholizm będzie można leczyć. Za darmo>>>> Majewskiemu odbiło? Przebrał się za kobietę! /11 Majewski bez cenzury! Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski jako Franek Cuda /11 Majewski bez cenzury! Michał Pieściuk / Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski z żoną /11 Majewski bez cenzury! Aleksander Majdański / Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski z żoną Magdą /11 Majewski bez cenzury! Teodor Klepczynski / Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski z żoną Magdą /11 Majewski bez cenzury! Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski lubi się przebierać /11 Majewski bez cenzury! Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski /11 Majewski bez cenzury! Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski /11 Majewski bez cenzury! Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski /11 Majewski bez cenzury! Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski /11 Majewski bez cenzury! Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski /11 Majewski bez cenzury! Fakt_redakcja_zrodlo Szymon Majewski Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
Wywiad bez cenzury: Łukasz Supergan. Andrzej Budnik 10 lipca 2014 Wywiady bez cenzury 10 komentarzy. Łukasz Supergan to facet, który uwielbia chodzić. Nie wiem, ile milionów kroków zrobił podczas swoich wszystkich podróży, ale zdecydowanie wyróżnia go to na tle innych podróżników, co też doceniono podczas ostatniej edycji Kolosów.
{"type":"film","id":495689,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Jutro+b%C4%99dzie+futro-2010-495689/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Jutro będzie futro 2010-06-17 12:07:06 A który film jest z cenzurą?? Bo chyba ktoś tu nie do końca rozumie pojęcia. Ja wiem, że pewnie chodzi o mniejszą lub większą ingerencję producenta ("pieniądzodawcy"), ale to nie jest cenzura. Cenzura by była jakby w np Anglii puścili inną wersję niż u nas. Pedro Wiadomo. Frazes "Bez Cenzury" ma skusić tępe masy nastolatków w których buzują hormony i mają nadzieje zobaczyć pół cycka. I żeby wojenki tutaj nie rozpoczynać to mówię tylko o niektórych osobnikach reprezentujących młodzież. Pedro Znaczy, że na pewnych rynkach pewne sceny mogą być wycięte, a w Polsce nie. Albo to zwyczajny chwyt marketingowy.
Nie bez znaczenia na przebieg nocy poślubnej ma też fakt, że często przyszli małżonkowie mieszkają ze sobą przed zawarciem związku małżeńskiego. A to znaczy, że na noc po weselu nie czekają jak na coś nowego i niespodziewanego. Potwierdza to współwłaścicielka Ślubnej Pracowni w Warszawie.
„Historia bez cenzury” to jeden z najbardziej popularnych kanałów tematycznych na platformie YouTube. Jego autorami są świdniczanin, Tomasz Okoń i Wojciech Drewniak. Opublikowali już ponad 120 odcinków. Jak twierdzi Tomasz Okoń, zajmujący się przedtem produkcją filmów promocyjnych i reporterką telewizyjną, dopiero się rozkręcają. – „Historia bez cenzury” to efekt frustracji, że coś, co robiło się dotychczas, już trochę nudzi, żart, czy też swąd dobrego interesu? – „Historia bez cenzury” chodziła mi po głowie od bardzo dawna. Miałem epizod pracy w TVP. Produkowaliśmy nagranie, na które zaproszono naukowca, historyka. Było to strasznie nudne. Na drugi dzień spotkałem tego samego gościa w barze. Siedział z kimś przy piwie i też mówił na tematy historyczne, ale zupełnie inaczej. Na luzaku, od czasu do czasu wtrącając niecenzuralne słowo. Tak wykrystalizował się pomysł. Zastanawiałem się, dlaczego historia jest taka ciekawa dla mnie, a tak znienawidzona przez wielu uczniów. Doszedłem do wniosku, że przez nudny sposób jej przekazywania. Natomiast w ogóle nie traktowałem pomysłu na „Historię bez cenzury” w kategoriach biznesu, chociaż miałem cichą nadzieję, że uda się na tym zarobić parę groszy. Przez długi czas produkowałem filmy promocyjne i pracowałem jako reporter dla TVN. Pogrzeb generała Góry, legendy lotnictwa, nie był dla telewizji wydarzeniem wartym odnotowania. Ale każdy wypadek – tak. Z goryczą mówiłem, że płacą mi za trupo-kilometry. Miałem refleksję, że moja praca nie niesie ze sobą niczego pożytecznego, a i filmy reklamowe też przestały bawić. – A kiedy przyszedł swąd dobrego interesu? – Niechcący prawie od razu. Po pierwszych odcinkach nie byłem optymistą, bo zwrot kosztów wynikający z oglądalności na YouTube jest w Polsce prawie żaden. Jednak coraz powszechniejsze stają się próby trafiania do odbiorcy z przekazem marketingowym, nie poprzez reklamę, ale treść przemyconą w samej audycji. Czasem może być to dosłownie jedno zdanie, tak jak w przypadku filmiku o kultowych czołgach II wojny światowej, który zasponsorowała firma prezentująca czołgi w grach online. Wciąż jednak jest dla mnie bardzo ważne, żeby filmy nie stały się reklamą samą w sobie, ale żeby pojawiała się ona przy okazji przekazywania fajnych, wartościowych treści. – Czego dorobiliście się w sieci? – „Historia bez cenzury” jest najsilniejszą marką na polskim YouTube pod względem zaangażowania widzów, bliskości emocjonalnej i zaufania. Jeśli chodzi o rozpoznawalność, jesteśmy w pierwszej dziesiątce. – Czy tajemnicą popularności kanału jest język? Nie mówi się tam, że król stracił rywala, tylko, że się nie szczypał i skrócił go o głowę… – Problem nauczania historii polega na tym, że często zbyt grzecznie się o niej mówi. Największe znaczenie miały wydarzenia, których nie znajdziemy w książkach. Historia to trzy kluczowe słowa: seks, zbrodnia i pieniądze. Na przykład obecnie najbardziej trzyma się kupy teoria, że zabójstwo prezydenta Kennedyego było efektem jego niechęci do angażowania się w konflikt w Wietnamie, na którym chciała zbić fortunę amerykańska branża zbrojeniowa. Z kolei król Stanisław August Poniatowski był zakochany w carycy Katarzynie II, co miało niesamowity wpływ na historię Polski. Caryca wiedziała, że facet nie ma zbyt silnego charakteru, za to ma ogromne, prywatne długi, które wynosiły mniej więcej tyle, co roczny budżet królestwa. Wystarczyło, że kiwnęła palcem, a przystąpił do konfederacji targowickiej, walczącej z Konstytucją 3 maja, której sam był ojcem i podpisał akt rozbiorów. Kolejny przykład to życiowe losy Tadeusza Kościuszki. Zakochał się w pani Sosnowskiej, ale nie przypadł do gustu jej ojcu, który obiecał córkę komu innemu. Porwał ją zatem, zresztą za jej zgodą, ale niedoszły teść dogonił ich w czasie ucieczki i spuścił Kościuszce łomot. W konsekwencji tych zdarzeń negatywnych dla siebie, Kościuszko został jednak bohaterem Stanów Zjednoczonych i naczelnikiem insurekcji z 1794 roku. Gdyby zakochał się szczęśliwie, zdobył względy teścia i osiadł w Sosnowicy, jego życiorys nie byłby pewnie tak niezwykły. – Ile w waszych filmach jest prawdy historycznej, a ile „ściemki” usprawiedliwionej humorem? – „Ściemki” nie ma w ogóle. Od początku założyłem, że opowiadane przez nas historie muszą mieć stuprocentową wartość merytoryczną, potwierdzoną przez źródła i konsultacje z naukowcami. Przyjąłem też, że daty będą miały drugorzędne znaczenie. Zaryzykuję stwierdzenie, że zabijają one historię, a ważniejszy od nich jest kontekst wydarzeń. – Inaczej mówiąc, na podstawie „Historii bez cenzury” można się historii uczyć. – Absolutnie tak. Nie mam tego nigdzie na piśmie, ale dostałem informację od Fundacji Bohaterom, że co trzeci uczeń w Polsce uczy się historii z naszych filmów. Mało tego, nauczyciele niejednokrotnie posługują się nimi na lekcjach, jako pomocą dydaktyczną. Dzięki temu rośnie nam oglądalność na YouTube. Natomiast nakłada to na nas ogromną odpowiedzialność, bo musimy pilnować poziomu przekazu. – Skąd wytrzasnął Pan „Wyłupiastego”, czyli Wojciecha Drewniaka, który występuje w filmach? – Z castingu. Zgłosiło się 80, może nawet 100 chętnych. Warunek był jeden – wykształcenie historyczne. Każdy dostał zadanie przedstawienia przed kamerą krótkiej informacji o Bolesławie Chrobrym, ale kiedy zobaczyłem zdjęcie Wojtka, od razu wiedziałem, że się nada. Ma chłopak w sobie to „coś”. Pochodzi z Radomia, kończył historię w Lublinie, a teraz mieszka w Toruniu. Z wyglądu przypomina dr. Emmetta Browna z filmu „Powrót do przyszłości” i tak miało być. Wojtek zresztą nie tylko prowadzi filmy, ale także pisze do nich teksty. Przy wspomnianym Bolesławie Chrobrym przypomniał mi, że za panowania tego władcy, karę za cudzołóstwo wybierał sobie sam podpadnięty. Dostawał nóż i do wyboru: podcięcie sobie żył lub przybicie genitaliów do deski. Dużo to mówi o kolorycie epoki. To była zresztą pierwsza informacja, jaką postanowiłem przekazać w naszym programie. – Drewniak jest urodzonym komikiem czy udaje? – Na co dzień raczej nie jest komikiem. Jak coś opowiada przed kamerą, to strasznie się nakręca. Natomiast w życiu codziennym jest spokojny, nieskażony gwiazdorstwem, chociaż na każdym kroku ludzie koniecznie chcą robić sobie z nim zdjęcia. – Czy z „Historią bez cenzury” wiążą się inne projekty? – W październiku wydajemy czwartą książkę. Pierwsza część była o polskich władcach, druga, pod tytułem „Polskie koksy”, o bohaterach typu Żółkiewski czy Czarniecki. Trzecia o Polakach w kontekście II wojny światowej. Czwarta będzie o bardzo ciekawej epoce jaką było średniowiecze. – Jak na temat waszego cyklu wypowiada się środowisko naukowe? No bo przecież burzycie pojęcie historii jako szacownej dziedziny nauki… – Robimy to z rozmysłem. Są naukowcy, którzy uważają nasz kanał za obrazoburczy. Przecież nie po to profesor spędza całe życie na pisaniu mądrej książki o jakiejś wiekopomnej postaci, żeby potem ktoś spłycał ją do kilkunastominutowego odcinka. „Historia bez cenzury” nie jest stworzona dla osób, które są historykami, lecz po to, żeby popularyzować tę dziedzinę wiedzy wśród ludzi, którzy nie mają o niej dużego pojęcia. Szczerze mówiąc, chcemy, żeby poprzez nasze filmy zaczęli chętniej się w nią zagłębiać. Chyba nam się udaje, ponieważ bywają i takie przypadki, że „zarażeni” przez „Historię bez cenzury”’ ludzie wybierają historię jako kierunek studiów. Jan Mazur Głos Świdnika Historia bez cenzury Świdnik Tomasz Okoń Wojciech Drewniak YouTube Artykuł przeczytano 7262 razy Last modified: 29 sierpnia, 2019
Nie raz nie 10 razy mówiłem wam że ! komputer wpięty w sieć + 1 mądry człowiek = siła działania kilku dywizji :-) przeczytajcie i dopasujcie do nadchodzących już niedługo ograniczeń w internecie w …
Recenzja zawiera treści krytyczne dotyczące książki „Historia Bez Cenzury” W. Drewniaka wraz z zaoraniem warsztatu pracy autora. Jeśli jest to dla Ciebie poważny problem, bo jesteś fanboyem „Historii Bez Cenzury” zrezygnuj z dalszego czytania…, chociaż pewnie będziesz żałować. Nikomu nie trzeba specjalnie przedstawiać video-projektu „Historia bez cenzury” (dalej: HBC), bo jest już uznaną formą popularyzowania historii w niekonwencjonalny i frywolny sposób – ucząc bawiąc (prawie 400 tys. subskrypcji w serwisie YouTube – stan na 19 grudnia 2016 r.). Można się też pośmiać z samego prowadzącego, i jego „zabawnych” i często nieuprawionych skrótów myślowych. Niedawno frontman HBC, czyli Wojciech Drewniak wydał książkę o takim samym tytule jak prowadzony przez niego program internetowy. Książka zawiera wstęp autorski (s. 11–15), dziesięć rozdziałów, będącymi biogramami królów, władców i przywódców Polski (s. 17–280), indeks tematyczny (s. 281–286) oraz indeks nazwisk (s. 287–301). We wstępie noszący tytuł Po co? Na co? Dlaczego? W. Drewniak przedstawia swój wykład na temat metodologii badania i przedstawiania historii: Bo w Historii Bez Cenzury pokazujemy, że można inaczej opowiadać o historii. Daty? Kogo to obchodzi. Co to za różnica, czy bitwa pod Grunwaldem była w 1409, 1410 czy 1411? Ważne jest, że mogła odbyć się dopiero po śmierci Jadwigi, bo za jej życia wielki Jagiełło był pantoflarzem (s. 12). Napisał to zawodowy historyk, który ukończył Uniwersytet Marii Cuire-Skłodowskiej w Lublinie. No tak, po co historykowi chronologia, przecież bitwa pod Grunwaldem mogła odbyć się, dajmy na to w 1111 roku, a walczyć mogli na lasery dając sobie wzajemnie sygnał do ataku KOD-owskimi wuwuzelami. O ile możemy się zgodzić, że ważne jest w historii zrozumienie przyczyn i orientacji geopolitycznej w której osadzone się dane wydarzenie, tak nie ma zgody na upraszczanie i lekceważenie chronologii w badaniach historycznych. Skoro W. Drewniak uważa, że daty w historii nie są ważne, to dlaczego nie napisze książki historycznej bez dat? Dlaczego w takim razie w dalszej części swojej pracy tak ochoczo i często przytacza daty roczne i dzienne? Przecież kogo to obchodzi? Do sprawy rzekomego pantoflarstwa Jagiełły wrócimy później. Przytoczone wyżej zdanie jest tak absurdalne, jak następne: Polityka to tylko dość rozległy efekt uboczny trzech rzeczy, które zawsze pociągały ludzi: seksu, pieniędzy i przemocy. To one decydowały o losach świata i gdyby nie one, to nie byłoby bitew, wojen i traktatów pokojowych. Jasne, że mówienie na szkolnych lekcjach o seksie jest wstydliwe, ryzykowne i zamiast tego lepiej zasypać biednych uczniów wiadrem dat i postanowień pokojowych. Ale efekt jest taki, że mówi się o efektach ubocznych, a nie o przyczynach, które nie dość, że są ważniejsze, to dodatkowo jeszcze – dużo ciekawsze (s. 12–13). Tak jak napisaliśmy wyżej, zgadzamy się z tym, że ważne jest poznanie przyczyn danego wydarzenia, ale w takim razie co autor proponuje w zakresie reformy szkolnictwa? Tego już nie wyjaśnia. Nauka historii w szkołach to poważny problem. Oczywiście jest wielu historyków, którzy „zabijają” ciekawość w uczniach, przez swoje metody nauczania przytoczone przez W. Drewniaka. Tacy nauczyciele zasługują jedynie na wyrzucenie na zbity pysk ze szkoły z zakazem wykonywania zawodu. Jest też mnóstwo nauczycieli, którzy opowiadają o historii z pasją i ciekawością. To nie jest prosty problem do rozwiązania, zwłaszcza, że nauczyciel w szkole ma 45 minut na przeprowadzenie lekcji, w tym czasie musi sprawdzić obecność, odwalić inne biurokratyczne bzdety, a jeszcze często użerać się z uczniami, którzy przeszkadzają w sprawnym przeprowadzeniu lekcji. Nie wiadomo jakie doświadczenia w tym zakresie ma W. Drewniak, ale raczej nigdy nie pracował jako nauczyciel. Nic na to nie poradzimy, że uczniowie zalewani są datami czy postanowieniami pokojowymi. Tak samo jak zalewani są spisem lektur do przeczytania na języku polskim, czy wzorami na matematyce, które są niezbędne do poprawnego obliczenia jakiegoś zadania. To co? Może zlikwidujmy najlepiej szkoły i uczmy się na Uniwersytecie YouTube? Dalej, autor pisze o szalonej przyjemności pokazywania w HBC historii jako rozrywki i czymś co jest powodem do dumy pod warstwą podręcznikowych bredni. Hm, ciekawe. A co jeśli udowodnimy, że w swojej książce W. Drewniak również napisał bzdury? W Historii Bez Cenzury rzucamy widzom esencję – najważniejsze kwestie, które mają rozbawić, przekazać wiedzę, ale na bank nie są w stanie wyczerpać tematu. Nie da się w piętnastominutowym odcinku opowiedzieć o jakimś władcy od początku do końca. Wiele ciekawych i ważnych rzeczy musimy sobie darować, żeby odcinek nie trwa dwie godziny, bo kto miałby czas to oglądać? […] Rozwinąłem pięć biografii władców, o których zrobiliśmy odcinki HBC, o cały wagon fantastycznych ciekawostek, ale co jest jeszcze większą atrakcją – znajdziecie tutaj pięć zupełnie nowych, szerokich biografii gości, o których codziennie prosicie w komentarzach czy prywatnych wiadomościach, których dostajemy nieziemskie ilości (s. 14). Czyli autor deklaruje, że wyczerpująco opisze biogramy postaci historycznych, nie napisał jednak jaki jest klucz doboru, dlaczego akurat tych „gości”, a nie innych wybrał do opisu. To, że W. Drewniak napisze, że książka w części to rozwinięcie odcinków HBC, nic czytelnikowi nie mówi. Na podstawie tego co autor zawarł we wstępnie sądzić trzeba, że książka przeznaczona jest dla czytelnika młodego, który dopiero zaczyna swoją przygodę z historią lub po prostu z historii nic nie rozumie i chce, ażeby ktoś przemówił do niego ludzkim głosem. Kolejno na stronicach swojej książki, autor opisuje biogramy z „ciekawostkami” następujących postaci: Bolesława Chrobrego (s. 17–39), Bolesława Krzywoustego (s. 41–63), Kazimierza Wielkiego (s. 65–89), Władysława Jagiełły (s. 91–113), Kazimierza Jagiellończyka (s. 115–137), Stefana Batorego (s. 139–169), Jana III Sobieskiego (s. 171–199), Augusta II Mocnego (s. 201–222), Stanisława Poniatowskiego (s. 223–247) i Józefa Piłsudskiego (s. 249–280). W. Drewniak opisuje perypetie wskazanych wyżej postaci historycznych – lekko i finezyjnie, co czyta się sprawnie. Niestety w wielu miejscach nie rozwija kwestii związanych z daną osobą, jak to postulował we wstępie książki. Autor manipuluje zapisami kronikarskimi, a fakty historyczne upraszcza, dopasowując je do swojej „luzackiej” historii Polski. Nie mamy pretensji o frywolny język, którym jest wizytówką HBC, jednak w książkowych wypowiedziach W. Drewniaka widać jego ogromną bufonadę i infantylność. Coś w stylu: „Hej, nic nie rozumiesz z historii? To wszystko wina nudnych historyków, którzy pieprzą trzy po trzy. Potrzymaj mnie piwo, opowiem Ci jak to było naprawdę, wytłumaczę ci jak debilowi, skoro nie rozumiesz podręcznikowych bredni”. Stwarza pozory osoby, która jest wszechwiedząca i arbitralnie stwierdza, która postać historyczna jest dobra, a która zła i należy ją potępić, poprzez obśmianie i przypisanie jej głupiego przezwiska. Wrócimy jeszcze do tego zagadnienia w naszej recenzji. Nie będziemy omawiać każdej bzdury, manipulacji czy mitu, który przedstawia w swojej książce Wojciech Drewniak. Niektóre z nich zostały już ukazane i zmasakrowane w innych tego typu recenzjach. Skupimy się tylko na wybranych przykładach. W rozdziale poświęconym Bolesławowi Chrobremu „luzak” Drewniak tak opisuje koronację naszego pierwszego króla Polski: O przebiegu samej koronacji niestety nie wiemy zbyt wiele, ale w księgach został jeden ślad, o którym warto wspomnieć, bo jest śmieszny jak cholera. Otóż Bolesław pod koniec życia był podobno strasznie gruby, że prawdopodobnie musiał być koronowany w pozycji siedzącej! Świadczy o tym fragment ruskiej kroniki z XII wieku, gdzie pada stwierdzenie: „Bolesław był wielki i ciężki, że ledwie na koniu mógł usiedzieć, ale bystrego umysłu” (s. 39). Jest to podanie z Powieści minionych lat, które pada pod rokiem 1018. Wskazany fragment opisuje obelgi przed bitwą Chrobrego z Rusinami. Zawodowy „historyk” Drewniak widocznie nigdy nie słyszał na studiach pojęcia „narracji topicznej”, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a istniało tylko w sferze narracji (czyt. opowieści pisarza). Miała argumentować pewne zdarzenia i zachowania bohatera. W tym przypadku ruski dziejopisarz ukazuje stosowane obelgi właśnie przed bitwą. Nie wierzycie? To oddajmy głos dziejopisowi: „Był bowiem Bolesław był wielki i ciężki, że ledwie na koniu mógł usiedzieć, ale bystrego umysłu. I rzekł Bolesław do swej drużyny: jeśli wam nie wstyd tej obelgi, to ja polegnę sam. Wsiadł na koń, puścił się w bród przez rzekę a za nim wojsko jego” (edycja i przekład: Latopis Nestora, Monumenta Poloniae Historica, seria 1, t. 1, s. 691). Podsumujmy więc „hipotezę” „historyka-luzaka” Drewniaka – w cytowanym podaniu nie tylko nie ma nic o tym, że Chrobry jest gruby (co więcej wskakuje na konia). Przykład powyżej to jawna manipulacja HBC. Nic nie wiemy jaki przebieg miała koronacja Chrobrego, a twierdzenie na podstawie wyrwanego z kontekstu cytatu nie dowodzi, że przyszły pierwszy król Polski, był koronowany w pozycji siedzącej. Nie ma na to dowodu. W przypadku Bolesława Krzywoustego, irytujące jest ubolewanie, aż w trzech miejscach tego rozdziału, że nie zachowały się źródła do życia seksualnego władcy: Przecież na bank zarówno w swojej młodości, jak i później miał jakieś pikantne romanse i dziwne przygody (s. 46); Gall Anonim poskąpił nam informacji na temat życia łóżkowego Bolesława. Wielka szkoda, bo seks raczej lubił. Skąd to wiemy? Cóż, można tak podejrzewać, biorąc pod uwagę fakt, że miał 14 dzieci (s. 61). Jak napisał W. Drewniak wszystko to przez Galla Anonima Stąd nie znajdziemy o naszym bohaterze żadnych pikantnych, łóżkowych ciekawostek (s. 47). Anonimowemu kronikarzowi strasznie się dostaje w książce za fakt ukrywania domniemanych ekscesów seksualnych Krzywoustego: Gall tak strasznie ucieszył się z wygrania przetargu na zostanie kultowym kronikarzem państwa polskiego, że ze wszystkich sił starał się swoją wdzięczność okazywać w słodzeniu swojemu chlebodawcy na potęgę, co było zresztą powszechną tradycją w średniowieczu […] Gall skutecznie zadbał o to, żebyśmy dostali opis władcy praktycznie bez wad (s. 46–47). Żaden władca średniowieczny czy nowożytni nie pozwalał sobie na krytykę w pismach. Skoro Drewniak to rozumie, to dlaczego następnie o Gallu pisze per przydupas? Jest to nieuprawnione, głupie i dziecinne. Świadczy to o tym, że autor nie rozumie mechanizmów i realiów funkcjonowania w średniowieczu, zwłaszcza, że wtedy nie znano nowoczesnego aparatu historiograficznego, który jak widać nie posiadł też W. Drewniak. Nie ma praktycznie żadnych źródeł do życia seksualnego pierwszych Piastów. Jeśli autor jest łakomy na średniowieczne opowieści erotyczne polecamy lekturę zachodnich źródeł. Może coś znajdzie. Natomiast w polskiej historiografii, znany jest jeden wymyślony zapis o życiu seksualnym Bolesława Szczodrego, którego zresztą w książce W. Drewniak nazywa anachronicznie Śmiałym (winno się go nazywać Szczodrym, bo taki był jego pierwszy przydomek, nadany przez Galla). W Kronice Wielkopolskiej pojawia się zapis, jakoby Szczodry miał kopulować z kobyłą. Uspokajamy jednak rozporki autorów HBC, bo to nie prawda. Jest to wymyślona inwektywa, która wpisywała się w tradycję dziejopisarską, ukazującą Bolesława Szczodrego jako przykład złego władcy, zabójcy biskupa krakowskiego św. Stanisława. Ponadto zapis ten jest też dość późny, bo pochodzi z XIV wieku, a wcześniejsze źródła milczą o zoofilskich skłonnościach Szczodrego. Wracając jednak do książki, w biogramie Krzywoustego, autor powiela mit o rzekomej bitwie na Psim Polu: Tak właśnie doszło do legendarnego zwycięstwa Polaków na Psim Polu, po którym psy miały roznieść zwłoki pokonanych po okolicy, a Henryk miał tylko „trupy zabrać ze sobą jako trybut”. Ale wyjaśnijmy sobie: to wcale nie była jednak tak legendarna bitwa, do jakiej urosła jej legenda. Bolesław nadal szarpał wojska wroga w taki sposób, że uderzał na nie i ukrywał się w lasach, przez co Niemcy mieli problemy z aprowizacją. Tak czy inaczej, do tego wszystkiego szła jesień, mało atrakcyjna pora do prowadzenia średniowiecznych wojen, więc Henryk stwierdził, że nic tu już nie ugra i czas spadać, tym bardziej, że wszyscy Henryka w Polsce mieli dosyć, a do walk włączyli się nawet chłopi (s. 57). Żadna bitwa na Psim Polu się nie odbyła. Gall, nazywany przez „historyka” Drewniaka przydupasem nic nie pisze o takowej bitwie, w jego kronice znajduje się tylko ustęp, że cesarz podstąpił pod Wrocław, tam nic nie zyskał, tylko trupy na miejsce żywych. Jeśli bitwa ta odbyła się w 1107 r., a Gall pisał swoją kronikę w latach 1113–1116, to dlaczego nie wspomniał o żadnej takowej bitwie? Późniejsze źródła jak chociażby Kadłubka, pisana 100 lat później, nie jest w tej kwestii wiarygodna, bo o ile u Kadłubka pojawia się już triumfalne zwycięstwo Polaków na Psim Polu, tak wszystko wskazuje, że nie było żadnej bitwy, a opis podejścia pod Wrocław wojsk cesarskich został przez biskupa krakowskiego rozbudowany i powielony przez kolejnych dziejopisarzy. W rozdziale dotyczącym W. Jagiełły, Drewniak powiela kolejny mit, o tym jakoby Jadwiga powstrzymywała swojego męża Władysława przez wojną z krzyżakami (s. 107). Historia nie jest tak prosta, jak rysuje ją „historyk” z ekipy HBC. Przypomnijmy tutaj słowa ze wstępu: Kogo to obchodzi. Co to za różnica, czy bitwa pod Grunwaldem była w 1409, 1410 czy 1411? Ważne jest, że mogła odbyć się dopiero po śmierci Jadwigi, bo za jej życia wielki Jagiełło był pantoflarzem (s. 12). Jeżeli więc W. Drewniak, naczelny „historyk-popularyzator”, stwarza tak bzdurne teorie, to pytanie brzmi: po co mu był w ogóle uniwersytet i studia historyczne? W. Drewniak nie rozumie realiów i historii sporu polsko-krzyżackiego. Tak jak stronie polskiej, tak krzyżackiej zależało przede wszystkim na utrzymaniu pokoju kaliskiego (1343), ponadto Jadwiga kilkukrotnie rokowała z Krzyżakami, a ci jakby to ująć – używając języka Drewniaka – mieli ją po prostu w dupie. Jadwiga rokowała bez powodzenia oddanie stronie polskiej ziemi dobrzyńskiej z wielkim mistrzem krzyżackim (w latach 1397–1398). O ile Krzyżacy szanowali cnotliwość i wielki charakter Jadwigi, tak w grze politycznej nigdy nie traktowali jej poważnie. Śmierć Jadwigi nie przyczyniła się do wzrostu antagonizmu i wybuchu wojny z krzyżakami, bo wybuchłaby ona niemal od razu, a nie dopiero kilka lat później. Przyczyn wybuchu Wielkiej Wojny z 1409 r. należy szukać w uwarunkowaniach geopolitycznych – sytuacji na Litwie, zwłaszcza w powstaniach antykrzyżackich na Żmudzi, czy też wybór w 1407 r. na wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego Ulryka von Jungingena, zwolennika rozstrzygnięcia konfliktów i sporów z Polską na drodze wojny. Idźmy dalej, w rozdziale o Kazimierzu Jagiellończyku, nie wiedzieć czemu, „historyk” Drewniak tak konkluduje jego panowanie: Kiedy jednak przyszedł czas, to potrafił się ze szlachtą pogodzić i wreszcie ostatecznie dobić Krzyżaków i osadzić dzieciaki na europejskich tronach (s. 137). Autor nie wie, że ostatecznie udało się „dobić” Krzyżaków za panowania Zygmunta I Starego hołdem Pruskim (1525) i sekularyzacją zakonu? Ekipa HBC sama sobie w tej kwestii przeczy. 27 października 2016 r. opublikowali na swoim kanale odcinek o Zygmuncie Starym ZOBACZ. W tym materiale pada następujące zdanie (minuta to właśnie za rządów Zygmunta, doszło do ostatecznego rozwiązania kwestii krzyżackiej. W tak oczywistej i kluczowej sprawie autor swojej książki popełnia niewybaczalny błąd. Żeby tego było mało, jako przysłowiową wisienkę na torcie, dyletant Drewniak podaje informację, że W kontekście jego [Jagiellończyka – przyp. red. SigA] wielkich dokonań aż trochę głupio napisać, że zmarł na „niemoc czerwoną”. Czyli zwykłą sraczkę (s. 137). Prawdziwego rozwolnienia można dostać podczas lektury bzdur, konfabulacji i manipulacji faktami W. Drewniaka. Pokażmy jeszcze jeden przykład bzdurnej teorii autora, wzięty z opisu panowania Stefana Batorego i słynnej sprawy Zborowskich. „Historyk” Drewniak tak opisuje to ważkie i kontrowersyjne zagadnienie: Wydawałoby się, że po takim sukcesie król będzie uwielbiany w swoim państwie, z którego przecież ponownie zrobił potęgę. E tam. W Polsce? A komu twarde rządy i niezachwiana moralność mogły przeszkadzać? Pewnie, że szlachcie. Szczególnie rodowi Zborowskich. Ta rodzina była wręcz oburzona faktem, że nie dostali żadnych zaszczytów czy choćby pieniędzy za wsparcie kandydatury Batorego przy wyborze króla. No, doprawdy bezczelny ten Stefan. Zborowscy postanowili nie ograniczać się do focha i zaplanowali zamach. Z listów, które pisali do siebie Zborowscy, wynikało, że króla planowali otruć, a Zamoyskiemu poderżnąć gardło. Poza tym listy były też pełne obelg pod adresem Stefana, a określenia „pies” czy „bałwan” były najlżejsze. Co więcej, kiedy u Zborowskich pojawił się poborca podatkowy, to go pobili, a jakby tego było mało, to skazany na wygnanie główny zwolennik zamachów – Samuel Zborowski – hulał sobie beztrosko po królestwie. Naturalnie Batory i Zamoyski o wszystkim wiedzieli i czekali na odpowiedni moment. Aż wreszcie przyszedł dzień, w którym Zamoyski złapał Samuela Zborowskiego. Jednak miał lekkie wątpliwości, czy może go tak bez sądu ściąć, no bo to niby mimo wszystko szlachcic. Zapytał więc króla, który odparł krótko” „Zabity pies już nie kąsa”. Zborowskiego ścięto ku oburzeniu szlachty, ale jednocześnie w ten sposób król jasno dał do zrozumienia, że za jego rządów nawet złota wolność ma swoje granice (s. 166). Czytelnik nie znając sprawy, może mieć błędne przeświadczenie, że byli jacyś krnąbrni Zborowscy, którzy żądali od króla wysokich posad. Nie dostali, więc planowali zamach. Batory i Zamoyski zorientowali się w sytuacji i stuknęli przywódcę spisku Samuela. Bzdura! Nie ma zgody na tak upraszczanie historii! Przede wszystkim ród Zborowskich był wpływową rodziną w Małopolsce. Odegrali znaczącą rolę polityczną podczas dwóch pierwszych zjazdów elekcyjnych (w 1573 r., i w 1575 r.). Faktycznie, byli niezadowoleni w momencie kiedy popierany przez nich na króla Batory, nie spełnił ich ambicji politycznych, a nowy władca zdecydowanie postawił na Zamoyskiego, z którym Zborowscy mieli osobiste animozje. Wielki przywódca spisku, na jakiego kreowany jest w książce Drewniaka Samuel, już za czasów rządów Henryka Walezego mocno podpadł społeczności szlacheckiej. Zabił nieumyślnie Adama Wapowskiego podczas pojedynku z Janem Tęczyńskim. S. Zborowski został skazany na banicję, a ten udał się do Siedmiogrodu, gdzie poznał… przyszłego króla Polski, Stefana Batorego. Zborowski dużo opowiadał Batoremu o specyfice politycznej Rzeczpospolitej. Gdy wybuchła wojna z Moskwą już po elekcji Batorego, Samuel służył w armii królewskiej, w której starał się o zdjęcie banicji za zasługi wojskowe. Dzisiaj, historycy uważają, że kropnięto Zborowskiego bo… za dużo wiedział. Prawdopodobnie miał wiedzę na temat przygotowywanej wojny z Turcją i coś na rzeczy jest, bo Samuel został wysłany na Sicz, gdzie uczył kozaków sztuki wojennej. Rehabilitacji się nie doczekał, bo w 1584 r. został schwytany przez Zamoyskiego w okolicy Krakowa i ścięty na Wawelu. Warto w tym miejscu wspomnieć, jak wyglądało owe zatrzymanie. Włamano się nocą do domu, w którym nocował Samuel Zborowski w drodze na powrót na emigrację (jako banta był pozbawiony praw cywilnych politycznych co wiązało się z wygnaniem), a kara śmierci dla Zborowskiego była wbrew prawu. Większość badaczy uważa, że historyjka ze spiskiem została wymyślona, w celu uspokojenia szlachty, która na wieść o okolicznościach śmierci S. Zborowskiego wywołała prawdziwą rozpierduchę w całym kraju. Dzisiejsi pseudo-posłowie blokujący mównicę i fotel marszałka, to „małe miki” w porównaniu z tym co wówczas działo się chociażby na sejmie warszawskim (1585). Skazano wówczas innego ze Zborowskich – Krzysztofa – na karę banicji. Sprawa ta zdominowała tak obrady, że sejm rozszedł się bez podjęcia uchwał. Jak widać nie trzeba upraszczać i konfabulować, bo sprawa Zborowskich to barwna i wielowątkowa sprawa, którą można ciekawie przedstawić. Podsumowując. Książka przeznaczona jest dla młodego widza-śmieszka, który śledzi filmy ekipy HBC. Dowie się z nim mnóstwa bzdur i jeszcze więcej steku bezsensownie podkoloryzowanych ciekawostek. Mankamentem pracy W. Drewniaka jest również brak bibliografii załącznikowej do książki, a więc źródeł i literatury z której korzystał pisząc swoje bzdety, lub literatury dla czytelników, jeśli chcieliby zgłębić swoją wiedzę. Autor, ma wręcz maniakalną skłonność – jak typowy gimnazjalista – do złośliwego nadawania postaciom historycznych przezwisk, jak Gall Anonim – przydupas, Zbigniew (brat Krzywoustego) – zazdrośnik, Jan Długosz – hipokryta, czy Stanisław August Poniatowski – ciota. Czytelnik może mieć również wrażenie, że w niektórych partiach tekstu W. Drewniak tłumaczy na ogół jasne sprawy i pojęcia – sugerując, że ma czytelnika za kompletnego debila historycznego. Widać też brak oczytania autora w literaturze. Książka nie ma innego celu jak wynik finansowy. Nie mamy nic przeciwko temu, aby opowiadać historię jak robi to ekipa HBC i na tym zarabiać. Tylko bez prymitywnego upraszczania, konfabulowania i manipulowania źródłami oraz faktami historycznymi.
Piag2fK. ugvr2vs5b6.pages.dev/368ugvr2vs5b6.pages.dev/77ugvr2vs5b6.pages.dev/310ugvr2vs5b6.pages.dev/48ugvr2vs5b6.pages.dev/40ugvr2vs5b6.pages.dev/142ugvr2vs5b6.pages.dev/391
co to znaczy bez cenzury